Jak rozprawić się z ubraniami.

źródło: http://agnesss25.blogspot.com

Pamiętam jak Gok Van w swoich programach zapewniał, że na dany sezon wystarczy garderoba złożona z 24 elementów. I w tej liczbie zawierały się ubrania, buty, dodatki. Takiej liczby nie osiągnę chyba nigdy – po prostu nie potrafię się aż tak ograniczyć. Ale on udowadniał za każdym razem, że się da. Dzięki takiemu minimalistycznemu podejściu można zyskać miejsce w szafie i sporo czasu przy ubieraniu.

Pomyśl, ile razy stawałaś przed szafą pełną ubrań i załamana mówiłaś, że nie masz co na siebie włożyć?

Pomyśl, ile razy kupiłaś coś, co „ni w 5 ni w 9” nie pasowało do żadnej z rzeczy, którą miałaś w szafie?

Pomyśl, ile razy odnajdywałaś w przepełnionej szafie ubranie, o którym już dawno zapomniałaś?

Mi się zdarzało. I to wielokrotnie. Do tego trzymałam rzeczy, które być może kiedyś się jeszcze przydadzą, albo jeśli dokupię coś odpowiedniego to w końcu to włożę… W najgorszym przypadku patrzyłam z sentymentem na rzeczy sprzed 5 lat (i 5 kilo) z myślą: a może znowu schudnę…

Tak się nie da!

Z pomocą przyszła mi Kameralna ze swoim wyzwaniem. Dzień sprzątania szafy okazał się dla mnie przełomowym. Mając kartkę z przemyśleniami poprzednich dni wyzwania i mężowskie oko pod ręką zaczęłam.

Jak rozprawić się z ubraniami.

Najpierw otworzyłam szafę i szuflady, w których trzymałam ubrania. Wszystko bez żadnego wyjątku wyciągnęłam i rzuciłam na kanapę. Puste szuflady natychmiast przetarłam, bo wiadomo, że za często się tego nie robi 😉

Patrzyłam na każde ubranie po kolei. Zadawałam sobie pytania: czy nosiłam to w ciągu ostatniego roku? Jak często? Kiedy miałam to na sobie ostatni raz? Jak wyglądam w tym kolorze? Czy łączy się to z innymi ubraniami? Czy jest po prostu stare? Kiedy po tych wewnętrznych pytaniach coś miało wylądować z powrotem w szafie to jeszcze zakładałam to na siebie, żeby się upewnić, że rozmiar jest ok. Kiedy mimo wszystko pojawiały się jakieś wątpliwości, albo sama przed sobą nie byłam do końca szczera w odpowiedziach prosiłam mężowskie oko o opinię. Facet może i na modzie się nie zna, ale dobrze jest mieć rzeczy, w których się sobie wzajemnie podobamy. Lubię wiedzieć, którą sukienkę, czy bluzkę lubi, żeby wiedzieć jak się ubrać na randkę <3

I tak, po zmaganiach z zawartością szafy uzbierały się 2 worki zbędnych ciuchów. Tych za małych, albo starych, w złym kolorze, albo niedopasowanych do innych rzeczy. Na jedną z sukienek patrzyłam z sentymentem, bo rozmiar jeszcze ok, bardzo ładna, ale w ciągu ostatnich 6 lat miałam ją na sobie 2 razy: na moim cywilnym ślubie i na 1. komunii chrześniaczki. Więc nawet pomysł, żeby ją zestawić z ciemną marynarką i butami wydaje się dość absurdalny. Zgodnie z zasadami wyznawanymi przez Marie Kondo poczułam wdzięczność do rzeczy, która kiedyś mi służyła i w której czułam się wyjątkowo, podziękowałam jej za to i spakowałam razem z innymi rzeczami na sprzedaż.

źródło: http://fashion-detoks.blogspot.com

Teraz moja szafa jest lżejsza, a co najważniejsze wiem co i gdzie mam. Zyskałam ok 10min codziennie rano na myślenie o tym co włożę, na poszukiwania zagubionych spódnic 😉 Wiem, że nie potrzebuję tak dużej ilości rzeczy. To dobry początek wielkich zmian :)